

Przez niemal całe życie wmawiałem sobie, że przynajmniej pod jednym względem zachowuję się przyzwoicie: piszę niewiele wierszy. Rzeczywiście, było tak, że tych wierszy zdarzało mi się dziesięć, może dwanaście w roku. I to była szlachetna, wcale nie wykalkulowana powściągliwość. Czyniłem z tego cnotę i próbowałem – zazwyczaj bezskutecznie – zarazić nią innych poetów. Dziś czuję się tym bardziej nieswojo: w ciągu niespełna trzech lat wydaję czwarty tomik, a w nich wszystkich niewiele jest wierszy powtórzonych, napisanych w dawniejszych latach. Tak, w rozterce i wstydzie wyznaję, że w tych ostatnich czasach piszę po trzy, cztery wiersze miesięcznie. I dlatego już trzeci raz obciążam wielce mi przyjazne Wydawnictwo Adam Marszałek – moją piętnastą książką poetycką.
Published: 2008
Published: brak da